aaa4 |
Wysłany: Czw 10:39, 21 Wrz 2017 Temat postu: wzrok |
|
-Bez zadawania pytan?
-Bez zadawania pytan. Roso, uwazasz, ze sprawa jest istotna?
-Przez caly czas sadzilam, ze najbardziej prawdopodobnym... choc nie jedynym... wyjasnieniem pojawienia sie DIC, jest jakas infekcja, odpowiem wiec: tak, uwazam, ze dzisiejszy dzien moze sie okazac bardzo interesujacy i pelen wydarzen.
Tydzien, ktory wlasnie minal, tez byl pelen wydarzen. Zaczal sie od zaskakujacej decyzji Mutual Medical Protective Organization, by zawrzec ugode. Potem Rosa Suarez poleciala na Long Island, by pobrac krew Lisie Grayson. Wreszcie - poprzedniego dnia - Sarah wyslala do MMPO list, w ktorym oficjalnie poinformowala, ze nie godzi sie na ugode w wysokosci dwustu tysiecy dolarow bez orzekania o winie. Oznajmiala, ze albo powodztwo przeciwko niej zostanie calkowicie odrzucone, albo bedzie sie procesowac na wlasny koszt. Nie bedzie zadnej ugody pozasadowej.
Wjechala na zjazd prowadzacy na lotnisko. Poranne chmury zaczynaly sie rozwiewac. Dzien, w ciagu ktorego temperatury mialy osiagnac nieco ponad dwadziescia stopni, zapowiadal sie rewelacyjnie. Sarah powinna zalatwic kilka spraw w klinice i popracowac w bibliotece, nie byla jednak wyznaczona do zadnego zabiegu, postanowila wiec jak najwiecej czasu spedzic z Rosa i wirusologiem.
-Mamy jeszcze piec minut - powiedziala Sarah, zatrzymujac sie na poziomie, gdzie wysiadali pasazerowie Delty. - Zatrzymam vacu warszawa
sie tutaj. Mam nadzieje, ze nie bedzie musial czekac na bagaz.
-Chyba nie powinien. Ma zarezerwowany powrot za dziesiec czwarta. Rosa pobiegla do terminalu. Wkrotce potem pojawila sie znowu, trzymana pod ramie przez radosnego, irumianego na twarzy osobnika, ktorego wzrost znacznie odbiegal od przecietnego, a przy niej wygladal na olbrzyma. Z kacika ust zwisala mu zakrzywiona
fajka z pianki morskiej i w sumie wygladal nie jak naukowiec a jak burmistrz bawarskiego miasteczka. Kiedy przejechali tunel Sumnera i znalezli sie z powrotem w miescie, Sarah wiedziala juz dlaczego Rosa mowila o zawodowym poswieceniu Kena Mulhollanda z podziwem graniczacym z zachwytem.
-We krwi tvojej pani nie ma zbyt wiele naszego malego wirusowego przyjaciela, ale jest tam na pewno. Zyje i kopie - stwierdzil z akcentem wskazujacym na srodkowy zachod. - Na razie, zanim wymyslimy cos bardziej naukowego, mowimy na niego "George". Choc wcale nie byloby nieprawidlowo nazywac go "Georgia". Pierwszy dowod, jaki uzyskalismy, byl posredniej natury... przeciwcialo antywirusowe, niepasujace do niczego, co znajduje sie w katalogach. Mamy teraz pare zdjec naszego kolezki, zrobionych pod mikroskopem elektronicznym. Przystojniak. Bohater przedpoludniowego seansu. Moglby sie zmiescic w grupie adenowirusow. Dzis zajmiemy sie dokonczeniem rozkladu na czynniki pierwsze jego DNA, juz teraz jest jednak pewne, ze jego sekwencja DNA jest identyczna z sekwencja z poprzedniej probki floating
osocza Lisy Grayson. Kiedy dotrzemy do szpitala, doktor Baldwin?
-Za dziesiec minut. Moze mniej. Jesli jednak zwraca sie do mnie osoba, ktorej jestem winna tak wielka wdziecznosc, to bede sie upierac przy Sarah.
-No wiec, Sarah, i ty. Roso... moze wykorzystajmy czas jazdy i przedstawie |
|